Jeżeli zastanawialiście się kiedykolwiek, czy z Polski trzeba lecieć aż do Afryki by zobaczyć tereny pustynne, to mam dziś dla Was odpowiedź – nie trzeba! Własną namiastkę mamy tuż pod nosem, wystarczy się wybrać na północ kraju, by tam odwiedzić Słowiński Park Narodowy.
Nasza wycieczka wydarzyła się bardzo spontanicznie. Zaraz po przyjeździe na tereny gminy Smołdzino, spełniłam jedno ze swoich małych, podróżniczych marzeń. Już jako dziecko wyobrażałam sobie,
że dzielnie przemierzam obce kraje, pukając po drodze do drzwi mieszkańców by prosić ich o gościnę. Oczywiście nikomu do domu przez firanki nie zaglądaliśmy, ale faktycznie uparłam się, że żadne booking.pl i inne aplikacje nie wchodzą w grę. Zostawiliśmy auto na początku miasteczka i ruszyliśmy na spacer. Podobało nam się kilka miejsc, jednak najbardziej urzekł mnie mały, biały domek na ulicy Lipowej 5. Brama była otwarta, słońce świeciło, ptaki śpiewały, a na podwórku przywitała nas uśmiechnięta, otulona promieniami starsza pani. Okazało się, że również przyjechała tu odpocząć i bardzo jej się podoba. Nawet nie wiem kiedy i my mieliśmy rozpakowane torby, gotowi by wyruszyć na dalszą przygodę.
Pierwszego dnia na spokojnie, postanowiliśmy trochę odpocząć. Odwiedziliśmy Gościniec u Bernackich
z fantastyczną restauracją. Gościniec jest połączeniem hotelu, restauracji i galerii sztuki. Właścicielka, pani Bernacka, jest malarką, a ściany gościńca pełne są jej pięknych obrazów. Dodatkowo jedzenie mają wyśmienite, naprawdę warto zajrzeć i spróbować 😉
Przejdźmy jednak do tematu tego wpisu. Na drugi dzień, wypoczęci, ruszyliśmy na podbój ruchomych piasków, znajdujących się dokładnie między morzem, a jeziorem Łebsko. Interesowała nas najbardziej Wydma Czołpińska i przechodzący przez nią czerwony szlak.
Wydma Czołpińska – to jedna z dwóch najbardziej rozpoznawalnych wydm na tych terenach
(wraz z Wydmą Łącką). Wydma Czołpińska ma ok. 56 metrów wysokości, a Wydma Łącka 42 m. Wydma usytuowana jest w obrębie 35 m pasa Mierzei Łebskiej.
Szlak spacerowy rozpoczyna się na parkingu leśnym w miejscowości Czołpino. W zależności od nastawienia spacerowiczów istnieje kilka wariantów dotarcia na wydmy. My postanowiliśmy zrobić stosunkowo niedużą pętlę. Zaczęliśmy spacer idąc w kierunku Muzeum i mijając je po prawej, stronie ruszyliśmy w stronę latarni morskiej.
W tym miejscu przyroda zaczarowała mnie po raz pierwszy. Idąc po drewnianych schodach, prowadzących do starej latarni, czułam się jak w burzy kręconych loków. Las otaczający nas z obu stron był dosłownie… poplątany!
Latarnia morska w Czołpinie została zbudowana w 1875 roku, jednak dopiero w 1994 roku została udostępniona zwiedzającym. Za latarnią zmieniający się krajobraz tylko mocniej pobudził naszą wyobraźnię. Flora w Parku Słowińskim aktualnie obejmuje 911 gatunków roślin naczyniowych oraz 165 gatunków mszaków. Odnaleziono w nim również ok. 300 gatunków glonów, 424 gatunki grzybów, a także 225 gatunków porostów. Na jednym tylko zakręcie mijamy aż 3 rodzaje sosny, mieszkające sobie po sąsiedzku w odstępie kilku metrów jedna od drugiej. Każda opatrzona w tabliczkę informacyjną.
Idąc dalej, nie mogliśmy się już doczekać widoku morza. Ściółka powoli zamieniała się w łachy piachu, drzewa natomiast ustępowały krzewom. Przestrzeń się przerzedzała i wtedy… nie, do wydm moi drodzy – jeszcze kawałek 😉 Póki co wyłonił się przed nami piękny, błękitny horyzont.
Nie trafiliśmy w turystyczną, słoneczną pogodę, ale muszę Wam przyznać, że cień zachmurzonego nieba nadał temu miejscu specjalny urok. Dodatkowo, mimo weekendu majowego, na całej trasie spotkaliśmy zaledwie kilka osób. Szum morskich fal, świergot otaczających nas ptaków sprawiały, że czuliśmy się jak
w zaczarowanej, mocno tajemniczej krainie.
Szliśmy tak i szliśmy, oczarowani szerokością plaży i otaczającą nas przestrzenią i zastanawialiśmy się, jakie jest prawdopodobieństwo, że nie zauważymy tych naszych wydm. Wtedy właśnie, gdy spacerowaliśmy pogrążeni w zadumie, napadła na nas armia otoczaków.
Otoczaki to zademonstrowane na zdjęciach poniżej kamienie, które swoją nazwę zawdzięczają kształtowi, jaki uzyskują podczas transportu. Przemieszczając się wraz z wędrującą wodą, poszczególne fragmenty ocierają się o siebie i o dno danego akwenu. Taki peeling mogą przetrwać tylko najbardziej odporne osobniki, szczególnie przy dłużej trwającej podróży. Dominują tu kwarcyty, kwarce czy piaskowce. Skutkiem takiego “obtoczenia” po dnie jest wygładzenie większych ziaren i roztarcie drobniejszych.
Na końcu trasy otoczaki mają ujednoliconą wielkość oraz kształt.
Wyrzucone na plażę wyznaczają swoje nowe trendy w dziedzinie sztuki naturalnej, tworząc witraże zmieniające się z każdą falą niczym kryształki w kalejdoskopie. Pozostawione w miejscu na dłużej przypominają pędzące komety, o ogonie powstałym z osłoniętego od wiatru piasku.
Trzeba być niezwykle ostrożnym, by nie dać się zahipnotyzować kolorom i kształtom otaczających nas otoczaków. Gdy jednak udało nam się przedrzeć przez ofensywnie rozstawioną armię, doszliśmy do zejścia z plaży, opatrzonego drewnianym drogowskazem.
Zgodnie ze znakiem, przyszliśmy ze strony Rowów, a w tym miejscu schodziliśmy z plaży w stronę wyczekiwanej Wydmy Czołpińskiej. Mówiąc o terenach pustynnych na początku wpisu – wcale nie żartowałam. Krętymi ścieżkami przedzieraliśmy się przez kępy piaskownicy zwyczajnej, jednej z nielicznych roślin, które nauczyły się żyć w tym środowisku. Piaskownica sprytnie przechytrzyła przemieszczające się piaski. W momencie, w którym zostaje przysypana przez piasek rośnie bardzo szybko w górę, wypuszczając nowe rozłogi. Dzięki rozbudowanemu systemowi korzeniowemu jest rośliną stabilizującą piaski. Idąc dalej, minęliśmy kolejne piaskownice, a nawet kilku ludzi. Wreszcie doszliśmy do większego wzniesienia, a gdy osiągnęliśmy jego szczyt.. jest! Dotarliśmy na naszą wymarzoną wydmę.
Miłośnicy Diuny! Jeżeli tu jesteście, popatrzcie proszę na następne zdjęcie i powiedzcie, że tam za moimi plecami, od pierwszego spojrzenia nie zaczęliście szukać wzrokiem śladów choćby niewielkiego Czerwia…
Piasek to bardzo paskudne podłoże do długich spacerów. Jeżeli wybierzecie się na spacer po wydmach nie bierzcie ze sobą japonek (chyba, że zamierzacie je zdjąć!). W zimniejszych okresach zdecydowanie polecam buty oddychające i dobrze trzymające kostkę, latem oczywiście najlepiej przemierzać piaski na boso 😉
Idąc przed siebie przemierzyliśmy całą Wydmę Czołpińską, która w zaledwie kilkanaście minut spaceru zrobiła na nas ogromne wrażenie. Spacerując szlakiem pomiędzy piachem, piaskownicami i kołującymi nad głowami wielkimi ptakami, czułam się jak na obcej planecie ograniczonej z jednej strony lasem,
a z drugiej bezkresem mórz i oceanów.
Na koniec słów kilka na temat powstawania i przemieszczania się wydm piaskowych. Wydma działa trochę jak te nasze otoczaki. Piasek po stronie osłoniętej od wiatru obsuwa się w dół w postaci “języków piaskowych”, tak samo jak ogon komety za otoczakiem na plaży. Przez stałe przesuwanie się ziaren po jednej stronie wydmy, i zbieranie się ich po drugiej, następuje przemieszczenie się masy piaszczystej. Wydmy w Polsce wędrują w ten sposób nawet o kilka metrów rocznie.
Idąc dalej wchodzimy z powrotem do lasu. Do parkingu leśnego mamy jeszcze ok. 2 km. Piękna trasa.
Przepiękny spacer wyczerpał moje zapasy energetyczne, więc szybko wylądowaliśmy w restauracji przy parkingu. Tu kolejne zaskoczenie, bowiem na mój talerz wskoczył.. kebab z sumem! Na zdjęciu obok tradycyjny dorsz w frytkami. Obie opcje baaaardzo smaczne 😉
Podsumowując, nasz spontaniczny wyjazd na wydmy okazał się strzałem w dziesiątkę na 2-dniowy odpoczynek od zgiełku dużego miasta. Piękno przyrody dało nam odetchnąć i naładować baterię,
a spacer przez ruchome piaski wzmocnił zastane mięśnie. Trasa jest bardzo przyjemna, spokojnie można ją też zrobić z dziećmi (oczywiście z wózkiem może być spory problem przez schody i piasek).
Bardzo polecamy wszystkim amatorom pieszych wycieczek!